- Chcemy wydobyć pomysły, którym nie brak odwagi i otwartości. Rozmowa z Krzysztofem Głuchowskim, rekomendowanym przez komisję konkursową na stanowisko dyrektora im. Teatru im. Słowackiego w Krakowie, oraz Bartoszem Szydłowskim, który ma zostać kuratorem głównego programu w tym teatrze.
Krzysztof Głuchowski: Tak. Chodzimy na spektakle, mamy dobrą orientację w tym, co się dzieje w teatrze.
Jak oceniacie obecny repertuar?
Bartosz Szydłowski: Nie oceniamy. Mamy swoją wizję. Chcemy nadać nowy impuls. To ambicja każdego nowo wstępującego dyrektora.
Co proponujecie?
K.G.: Teatr obywatelski. Wyspiański. Dobra literatura. To są na razie hasła, ale jest jeszcze za wcześnie, żebyśmy mogli ujawnić swoje pomysły.
B.S.: Chcemy je ogłosić razem z otwarciem nowego sezonu w sposób, na który zasługuje Teatr im. Słowackiego.
K.G.: Będziemy poszukiwać podobno już skończonych wielkich narracji. Interesuje nas adaptacja powieści, klasyka, literatura najwyższych lotów i to ona zdominuje Dużą Scenę. Inaczej wyobrażamy też sobie działalność Małopolskiego Ogrodu Sztuki. Chcemy, żeby to było miejsce otwartości i nieograniczonych poszukiwań, skupienia młodych twórców. Chcemy, żeby MOS tętnił życiem. Wierzę, że warunkiem zrealizowania tej idei nie są tylko i wyłącznie pieniądze.
Nie boicie się, że zmonopolizujecie krakowską scenę?
B.S.: Monopolizacja grozi tym, którzy są chorzy na własne ego, czyli nie widzą świata wielowymiarowo. Rolą dyrektora jest pomaganie w wypowiedzi innym twórcom, wzmacnianie ich, a warunkiem dobrze wykonanej dyrektorskiej pracy jest troska o rozwój zespołu. Aktorzy w teatrze muszą kwitnąć, ale ten teatr to też zespół techniczny i administracyjny. Dla nas wszyscy są twórcami tego miejsca.
K.G.: Chcemy wykorzystać nasze doświadczenie i umiejętności, żeby im to umożliwić. Wierzę, że przed nami jest prawdziwa przygoda artystyczna z fantastycznym zespołem, od którego dostaliśmy duży kredyt zaufania.
A co z publicznością, która przychodziła do teatru w ostatnich latach?
B.S.: Szanujemy każdą publiczność, bo taka jest misja instytucji kultury. Będziemy stopniowo starali się przyciągać nowych widzów.
Spośród 8 osób kandydujących na to stanowisko to wasza koncepcja wygrała. Czym do siebie przekonaliście?
K.G.: Zaproponowaliśmy komplementarną wizję zarządzania jedną z największych instytucji kulturalnych regionu i Polski. Potencjał wynika z historii tego miejsca, jego lokalizacji i w pewnym sensie utartych opinii.
B.S.: I one będą nas prowokować do rewizji, pogłębienia i wzmocnienia roli tego teatru.
Bartek, w lutym odżegnywałeś się od pytań dotyczących udziału w konkursie.
B.S.: Nie mogłem nie ulec pokusie tego wyzwania.
Dlaczego?
B.S.: Sprawa zarządzania kulturą i jej rozwoju jest jedną z kluczowych kwestii do zrozumienia tego, co się dzieje z naszym społeczeństwem. Z pełnym przekonaniem wsparłem kandydaturę Krzysztofa Głuchowskiego, ponieważ od 9 lat w tandemie tworzymy największy w Polsce festiwal teatralny – Boską Komedię – i mam do niego zaufanie.
Co dalej?
K.G.: Chcemy podciągnąć story i otworzyć okna. Przypomnieć, że istnieją również inne projekty pięknych kurtyn w tym teatrze – Mehoffera i Wyspiańskiego, a być może jeszcze kurtyna artysty, który jest wśród nas.
B.S.: Mamy czasami poczucie, że przez wiele lat w Krakowie historia się zapętlała i nie można się było przebić przez jakąś błonę niemocy i zmiany.
K.G.: Kiedy w 1892 roku ogłoszono konkurs na kurtynę w teatrze, stanęli do niego najwybitniejsi twórcy młodopolscy, m.in. Mehoffer i Wyspiański. Konkurs unieważniono i zamówiono kurtynę u Siemiradzkiego. W ten sposób symbolicznie wybrano dzieło piękne, ale bezpieczne. Może to jest właściwy moment, żeby wydobyć te pomysły, którym nie brak odwagi i otwartości.»
Gabriela Cagiel
Gazeta Wyborcza – Kraków nr 92 online