Archiwum

Aktualności



Środowiska kulturalne organizują Kongres Kultury.

(Opublikowano 13 września 2016 )

W poniedziałek ogłoszono tematy debat, które zostały zgłoszone przez chętnych i wybrane w głosowaniu.
Kongres odbędzie się w dniach 7-9.10.2016 r. w Warszawie

http://www.kongreskultury2016.pl/plan-kongresu/

Iwona Pasińska w zupełnie nowej roli. Nowa dyrektor Polskiego Teatru Tańca

(Opublikowano 13 września 2016 )

W Polskim Teatrze Tańca Iwona Pasińska przez lata tańczy, ale też uczy – na warsztatach, na które co roku w sierpniu ściągają do Poznania setki miłośników tańca i nauczycieli z odległych zakątków świata.

«Ostatni dzień czerwca. W Teatrze Wielkim, wypełnionym ludźmi do ostatniego balkonu, kończy się pożegnalny spektakl Ewy Wycichowskiej. Po dwudziestu siedmiu sezonach dyrektor Polskiego Teatru Tańca rozstaje się ze swoim zespołem. – Wiem, że spieszymy się wszyscy na mecz, więc nie będę przeciągać – mówi w finale spektaklu zza bukietu kwiatów uśmiechnięta Wycichowska. Odbiera złoty medal Gloria Artis.

Tego samego wieczoru, po przegranych rzutach karnych w meczu z Portugalią, polska reprezentacja żegna się z Euro 2016.

W spektaklu “27 sezonów” bohaterka wieczoru tańczy na scenie symboliczne tango. Partneruje jej Iwona Pasińska. Obie panie w spodniach. W czerni, którą Ewa Wycichowska przełamuje w czerwcowy wieczór złotymi szpilkami.

Od września przez cztery kolejne sezony Iwona Pasińska będzie kierować Polskim Teatrem Tańca. Taką decyzję podjął Zarząd Województwa Wielkopolskiego.

- To była najlepsza kandydatka na to miejsce. Jestem absolutnie spokojna o teatr – mówi tuż przed końcem wakacji odchodząca dyrektor w wywiadzie dla “Wyborczej”.

Na lekcji tańca modern

Małą Iwonę do łódzkiej szkoły baletowej przyprowadza babcia. Ewę Wycichowską – która zdążyła już podbić serca publiczności jako primabalerina Teatru Wielkiego w Łodzi – Pasińska poznaje właśnie tutaj. Artystka prowadzi w szkole zajęcia z tańca modern według Marty Graham. Dla ćwiczących karnie przy drążku małych baletnic nowe spojrzenie na taniec jest jak wpuszczenie świeżego powietrza do dusznej sali. Po maturze, w 1989 r., Pasińska dostaje angaż w Polskim Teatrze Tańca. Dyrektorem poznańskiego zespołu jest Ewa Wycichowska. Przejęła go po Conradzie Drzewieckim. To tu Pasińska będzie się uczyć nowego myślenia o ciele. Wyzbywać się “klasycznych” nawyków ze szkoły. Grać najpierw drugie, a w końcu pierwsze skrzypce – jako pierwsza solistka PTT.

Przez 19 lat jest m.in. elektryzującą Markizą w “Niebezpiecznych związkach”. Lady Makbet w “Tangu z Lady M.”. Konwulsyjnym Grzechem w “Walce karnawału z postem”. Magnetyczną Rudą Dziewczyną w “+_ Skończoności…”. Mistrzem ceremonii w “Wiosna – Effatha”. Dla swojej szefowej jest muzą. Recenzenci podkreślają, że przykuwa wzrok jak magnes, a grane przez nią postacie na długo zostają w pamięci.

- Niezmiennie zjawiskowa, oryginalna i niepowtarzalna. W każdym spektaklu bardzo mocna i wyrazista – mówi Ewa Obrębowska-Piasecka, która Iwonę Pasińską oglądała przez wiele lat jako recenzentka teatralna.

Taniec i nauka w Polskim Teatrze Tańca

W Polskim Teatrze Tańca Pasińska przez lata tańczy, ale też uczy – na warsztatach, na które co roku w sierpniu ściągają do Poznania setki miłośników tańca i nauczycieli z odległych zakątków świata. W 2005 r. po ciężkiej kontuzji kolana pierwsza solistka wraca na warsztaty, by poprowadzić zajęcia z modern dance. Wypadek postawił pod znakiem zapytania całą jej dotychczasową karierę. – To było jak wyrok – opowiadała w “Gazecie Wyborczej” jedenaście lat temu. – Na szczęście trafiłam na wspaniałego, mądrego lekarza, który powoli dawkował mi prawdę. Prawda była taka, że zamiast spodziewanych trzech miesięcy po operacji rehabilitacja tancerki trwała pół roku. Miesiące leżenia, a potem kuśtykania.

- Dziś wiem, że pewnych rzeczy nie powinnam już robić. Zresztą – po co? Znam swoje ciało na tyle, że potrafię obejść to, co zbyt forsowne – opowiadała, kiedy już wróciła do formy. Szefowa powie potem o Iwonie, że czas po wypadku nie był dla niej stracony. Że dojrzała. Że w pracy stała się partnerem.

Pasińska kończy studia – teatrologię na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM. Dostaje się na studia doktoranckie. I po 19 latach odchodzi z zespołu, żeby pójść własną ścieżką. Także jako choreograf.

- Często w życiu artysty przychodzi taki moment, że trzeba spojrzeć z dystansu. Intensywność bycia w środku jest tak dominująca, że brakuje oddechu. Ten oddech był Iwonie potrzebny – uważa Jagoda Ignaczak, rzeczniczka PTT. – Dzięki temu, że odeszła z zespołu, okrzepła w myśleniu o własnej drodze w teatrze. Ta wizja jej się wykrystalizowała – dodaje.

Movements Factory i festiwal Malta

W 2008 r. Iwona Pasińska i Marcin Maćkiewicz – animator kultury i producent – zakładają kolektyw Movements Factory. Realizują m.in. projekty na festiwalu Malta. Do spektaklu “Gramy 4 U” zapraszają Czesława Mozila. Movements Factory wystawia w Teatrze Wielkim “Trop: DaNce as Art.”. Spektakl zostaje wyróżniony przez miesięcznik Teatr jako najciekawsze wydarzenie w obszarze teatrów tańca w 2010 r. Jako choreografka i dramaturg ruchu Pasińska współpracuje z wieloma teatrami dramatycznymi, operowymi i alternatywnymi. Zaprasza ją m.in. Teatr Wielki w Poznaniu, Teatr Wybrzeże, Teatr Ochoty w Warszawie, Teatr Powszechny w Warszawie, czy Opera Nova w Bydgoszczy. Przygotowuje choreografię do Poznańskich Ceremonii Przedmeczowych Euro 2012. A rok później do spektaklu “Święto wiosny <6,6/66>” w CK Zamek zaprasza seniorów i dzieci.

Broni pracę doktorską. Wykłada w Akademii Teatralnej w Warszawie.

- Bardzo długo nie potrafiłam sobie wyobrazić Iwony poza sceną, nie byłam pewna, czy to typ “dyrektora”. Ale te wszystkie doświadczenia sprawiły, że ona bardzo wydoroślała, zdobyła umiejętności, które na pewno bardzo jej pomogą – uważa Ewa Obrębowska-Piasecka.

Przed konferencją zapowiadającą nowy sezon Iwona Pasińska siedzi skupiona i poważna. Przedstawia swoją zastępczynię – Adrianę Mikołajczak. A potem zaczyna opowiadać o planach. – Zamknęłam drogę dla choreografów z zagranicy, bo uważam, że nasi są przezdolni – opowiada.

Przez najbliższe cztery sezony w PTT będą pracować wyłącznie polskie nazwiska. W styczniu 2017 r. w teatrze rozpocznie się “Rok Guślarzy”. Potem będzie “Rok Bogów”, “Rok Wyklętych” i “Rok Szyderców”. We wrześniu 2017 r. wywodzący się z Poznania Marcin Liber wyreżyseruje w CK Zamek “Wesele”. – To projekt społeczny – zdradza Pasińska. – Uwielbiam zarażać miłością do ruchu i tańca wszystkich, którzy jeszcze nie mieli okazji się zainfekować – wyznaje.

W sierpniu przyszłego roku warsztaty Dancing Poznań zastąpią twórcze laboratoria “Pracownia”. Wezmą w nich udział nie tylko artyści-pedagodzy, ale też krytycy, kompozytorzy czy scenografowie. – Formuła warsztatów chyba się wyczerpała, organizując je musimy patrzeć na liczby, a one są bezwzględne – tłumaczy.

- Jestem przeszczęśliwym człowiekiem, że mam tak wspaniały zespół. Zamierzam o niego zawalczyć, mimo tego, że kultura to wciąż najbardziej niedofinansowana sfera życia publicznego. Będziemy zderzać świat amatorski i zawodowy, bo kulturę tworzymy przecież wszyscy, nie wolno jej uszczelniać. Chcę oddać społeczeństwu dług, który zaciągnęłam ucząc się tego, co robię – mówi nowa dyrektor PTT.»

“Iwona Pasińska w zupełnie nowej roli. Nowa dyrektor Polskiego Teatru Tańca”
Marta Kaźmierska
Gazeta Wyborcza – Poznań online

Teatr Miejski w Lesznie. 10 września nastąpiło uroczyste otwarcie teatru premierą “Moralności pani Dulskiej”.

(Opublikowano 13 września 2016 )

To był z pewnością niezapomniany i magiczny sobotni wieczór. Premierą sztuki „Moralność Pani Dulskiej” zainaugurowano działalność Teatru Miejskiego w Lesznie. – To najważniejsza chwila w moim życiu – mówiła Beata Kawka, dyrektor artystyczna Teatru.

Przed głównym wejściem do Teatru rozłożony został czerwony dywan, a na schodach wszystkich gości zmierzających na sztukę witali dyrektor Teatru Miejskiego Błażej Baraniak, dyrektor artystyczna Beata Kawka oraz prezydent Leszna Łukasz Borowiak. Premiera wypadła wspaniale i spektakl „Moralność Pani Dulskiej” w reżyserii Piotra Grabowskiego został nagrodzony owacją na stojąco.


Później na scenie mogliśmy zobaczyć cały zespół teatralny, a także wszystkie osoby, które pracują w Teatrze Miejskim.

To naprawdę najpiękniejsza chwila w moim życiu. Przez 50 lat nie przeżyłam nigdy takiego wzruszenia. Dostarczył nam tego bardzo skromny człowiek, który przez 10 lat budował ten teatr. Błażej Baraniak nie ma konta w banku, nie ma samochodu, ma tylko książki, teatr i nas – mówiła Beata Kawka.
Podziękowano również prezydentowi miasta, radnym oraz władzom województwa wielkopolskiego.
- To co mogliśmy zaobserwować, to sztuka na najwyższym poziomie. Świetna atmosfera, świetny kontakt z publicznością. Czuję w sercu wielką radość - przyznał prezydent Łukasz Borowiak.
Niestety, do Leszna nie mogli przybyć rodzice chrzestni leszczyńskiego Teatru – Anna Seniuk oraz Jan Peszek. Publiczność mogła ich jednak zobaczyć na ekranie, na którym wyemitowane zostały krótkie nagranie.
- Być ojcem chrzestnym nowo otwieranego teatru to wielka radość, satysfakcja oraz zaszczyt. Życzę, aby ten statek teatru w Lesznie omijał sztormy i zawijał zawsze do portów, w których twórcy i publiczność znajdą same satysfakcje - życzył Jan Peszek.
Na koniec wszyscy odśpiewali piosenkę Jonasza Kofty „Pamiętajcie o ogrodach”.
Później w foyer teatru jeszcze długo trwały rozmowy widzów z aktorami, a także wspólne zdjęcia.

Była cudowna atmosfera, jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Cieszę się, że mamy teatr z prawdziwego zdarzenia – stwierdziła mieszkanka Leszna.
Czerwony dywan, premiera, owacja na stojąco
Otwarcie Teatru Miejskiego w Lesznie
11.09.2016. Radio Elka, Bartłomiej Klupś
To był z pewnością niezapomniany i magiczny sobotni wieczór. Premierą sztuki „Moralność Pani Dulskiej” zainaugurowano działalność Teatru Miejskiego w Lesznie. – To najważniejsza chwila w moim życiu – mówiła Beata Kawka, dyrektor artystyczna Teatru.

(fot. Bartłomiej Klupś)

Dyżurny reporter: 667 70 70 60

Przed głównym wejściem do Teatru rozłożony został czerwony dywan, a na schodach wszystkich gości zmierzających na sztukę witali dyrektor Teatru Miejskiego Błażej Baraniak, dyrektor artystyczna Beata Kawka oraz prezydent Leszna Łukasz Borowiak. Premiera wypadła wspaniale i spektakl „Moralność Pani Dulskiej” w reżyserii Piotra Grabowskiego został nagrodzony owacją na stojąco.

Później na scenie mogliśmy zobaczyć cały zespół teatralny, a także wszystkie osoby, które pracują w Teatrze Miejskim.

To naprawdę najpiękniejsza chwila w moim życiu. Przez 50 lat nie przeżyłam nigdy takiego wzruszenia. Dostarczył nam tego bardzo skromny człowiek, który przez 10 lat budował ten teatr. Błażej Baraniak nie ma konta w banku, nie ma samochodu, ma tylko książki, teatr i nas – mówiła Beata Kawka.
Podziękowano również prezydentowi miasta, radnym oraz władzom województwa wielkopolskiego.
- To co mogliśmy zaobserwować, to sztuka na najwyższym poziomie. Świetna atmosfera, świetny kontakt z publicznością. Czuję w sercu wielką radość - przyznał prezydent Łukasz Borowiak.
Niestety, do Leszna nie mogli przybyć rodzice chrzestni leszczyńskiego Teatru – Anna Seniuk oraz Jan Peszek. Publiczność mogła ich jednak zobaczyć na ekranie, na którym wyemitowane zostały krótkie nagranie.
- Być ojcem chrzestnym nowo otwieranego teatru to wielka radość, satysfakcja oraz zaszczyt. Życzę, aby ten statek teatru w Lesznie omijał sztormy i zawijał zawsze do portów, w których twórcy i publiczność znajdą same satysfakcje - życzył Jan Peszek.
Na koniec wszyscy odśpiewali piosenkę Jonasza Kofty „Pamiętajcie o ogrodach”.
Później w foyer teatru jeszcze długo trwały rozmowy widzów z aktorami, a także wspólne zdjęcia.
Była cudowna atmosfera, jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Cieszę się, że mamy teatr z prawdziwego zdarzenia – stwierdziła mieszkanka Leszna.

(Opublikowano 11 września 2016 )

Praktyczne aspekty umów cywilnoprawnych
w ramach realizacji widowisk w instytucjach teatralnych

warsztaty 19.09.16
Teatr Ochoty w Warszawie

Informacje organizacyjne:

Termin: 19 września 2016 (poniedziałek) g. 11-17

Organizatorzy: Związek Pracodawców Unia Polskich Teatrów oraz Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów

Miejsce: Teatr Ochoty, ul. Reja 9, 02-053 Warszawa

Uczestnicy – grupa docelowa: pracownicy zatrudnieni w teatrach na stanowiskach ds. koordynacji / organizacji / pracy artystycznej, radcy prawni,  inni pracownicy związani z procesem tworzenia umów cywilnoprawnych

Liczba uczestników: 25 do 30 osób

Odpłatność za udział: członkowie SDT i ZP UPT 100,00 zł, pozostałe osoby 200,00 zł

Konto:

Związek Pracodawców Unia Polskich Teatrów

08 1240 6292 1111 0000 5014 8097

Harmonogram:

10:00 – 11:00 rejestracja uczestników

11:00 – 12:30 zajęcia warsztatowe

12:30 – 13:00 przerwa kawowa

13:00 – 14:30 zajęcia warsztatowe

14:30 – 15:00 przerwa kawowa

15:00 – 16:30 zajęcia warsztatowe

16:30 – 17:00 zakończenie spotkania, wyjście uczestników z teatru

Kontakt : Biuro Związku Pracodawców Unia Polskich Teatrów, Kierownik Maria Gąssowska zarząd@uniapolskichteatrow.pl tel. 22 825-13-52

PROGRAM

Tytuł: Praktyczne aspekty umów cywilnoprawnych w ramach realizacji widowisk w instytucjach teatralnych

Celem warsztatów jest przedstawienie praktycznych aspektów sporządzania, negocjacji oraz nadzoru nad realizacją umów cywilnoprawnych z realizatorami, artystami wykonawcami oraz obsługą techniczną uczestniczącymi w realizacji widowisk, ze szczególnym uwzględnieniem przedstawień teatralnych oraz koncertów. Podczas warsztatów zostaną przedstawione konsekwencje zawarcia umów różnego rodzaju umów.

Warsztaty opierają się przede wszystkim na analizie przykładowych klauzul umownych oraz analizie studium przepadków z uwzględnieniem orzecznictwa sądów powszechnych.

Warsztaty przeznaczone są przede wszystkim dla pracowników teatrów zajmujących się przygotowywaniem oraz negocjacjami umów obejmujących realizację widowiska.

Warsztaty poprowadzą:

Agnieszka Kądziela-Piasecka – radca prawny od 2009 r. specjalizujący się w obsłudze instytucji kultury t. j. Teatr Wielki – Opera Narodowa, Teatr Muzyczny ROMA, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza, Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Etnograficzne w Warszawie. Zdobywała doświadczenie w departamencie własności intelektualnej w Kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy prowadząc obsługę prawną agencji reklamowych, domów mediowych i produkcyjnych, przedsięwzięć artystycznych i producenckich oraz reprezentując klientów w sporach sądowych z zakresu prawa cywilnego, w szczególności z zakresu ochrony dóbr osobistych osób fizycznych i prawnych, prawa prasowego, ochrony praw autorskich.

Anna Piechocka – radca prawny od 2009 specjalizujący się w obsłudze instytucji kultury: Teatr Wielki – Opera Narodowa, Teatr Narodowy. Pierwsze doświadczenia zdobywała pracując w Departamencie Prawnym, Wydziale Prawa Autorskiego i Praw Pokrewnych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Następnie zajmowała się obsługą prawną Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej instytutu badawczego (wcześniej jednostki badawczo-rozwojowej) – rejestru nazw w domenie .pl. Jest wieloletnim członkiem Rady przy Sądzie Polubownym ds. Domen Internetowych. Współpracowała przy projekcie tworzenia biblioteki cyfrowej z Biblioteką Narodową.

Ramowy Program:

  1. Zasady ogólne konstruowania umów
  1. Umowa o dzieło w oparciu o wybrane przykłady
  1. Przedmiot umowy
  2. Obowiązki Wykonawcy
  3. Obowiązki Zamawiającego
  4. Wynagrodzenie
  5. Odpowiedzialność Wykonawcy
  6. Skutki niewykonania umowy
  7. Rozwiązanie umowy
  1. Umowy prawno-autorskie z realizatorami widowisk
  1. Umowa o przeniesienie majątkowych praw autorskich (podstawowe klauzule, zakres przenoszonego prawa, problem wynagrodzenia itp.)
  2. Umowa licencyjna
  3. Prawa zależne
  4. Prawa osobiste
  5. Współtwórczość
  6. Utwory pracownicze
  1. Umowy o artystyczne wykonanie
  1. Korzystanie z artystycznego wykonania
  2. Prawo do wynagrodzenia
  3. Prawa osobiste
  4. Umowa z agencją artystyczną
  5. Umowy z małoletnimi artystami
  1. Umowa zlecenie w oparciu o wybrane przykłady
  1. Zawarcie umowy
  2. Treść umowy – prawa i obowiązki stron,
  3. Odpowiedzialność za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy
  4. Rozwiązanie umowy
  5. Zlecenie a świadczenie usług
  1. Umowa o pracę a umowy cywilnoprawne
  1. Podatkowe skutki zawarcia umowy cywilnoprawnej
  1. Koszty uzyskania przychodu 50%
  2. Koszty uzyskania przychodu 20%
  3. Kwotowe koszty uzyskania przychodu
  4. Umowy bez kosztów uzyskania przychodu
  5. Podatek u źródła
  1. Składki na ubezpieczenia społeczne a rodzaj umowy
  1. Składki od umów o dzieło
  2. Warianty podlegania ubezpieczeniom przez zleceniobiorców
  3. Umowy z przeniesieniem praw autorskich a składki ZUS
  4. Jak zawierać umowy o dzieło, żeby wybronić je przed ZUS – orzecznictwo
  1. Podsumowanie

Warszaty “Praktyczne aspekty umów cywilnoprawnych” – nowa edycja

(Opublikowano 25 sierpnia 2016 )

SDT i Unia Polskich Teatrów zapraszają dyrektorów i pracowników teatrów na IV edycję warsztatów “Praktyczne aspekty umów cywilnoprawnych”. Szkolenie poprowadzi mec. Agnieszka Kądziela-Piasecka specjalizująca się w prawie własności intelektualnej, a także w zagadnieniach dotyczących twórców i twórczości artystycznej. Termin warsztatów: 19 września 2016 r. Miejsce: Teatr Ochoty w Warszawie. Zgłoszenia można przesyłać na adres mailowy zarzad@uniapolskichteatrow.pl do 9 września 2016 r.

Gdańsk. Zmiany w Operze Bałtyckiej

(Opublikowano 25 sierpnia 2016 )

Warcisław Kunc wybrany został na dyrektora Opery Bałtyckiej w lutym i przejmie tę placówkę 1 września. Kontrakt na dyrektora tej instytucji podpisał jednak dopiero 7 lipca. Wraz z nim do Gdańska przychodzi Wojciech Warszawski, nowy kierownik baletu Opery Bałtyckiej. Nie ma już w Trójmieście zespołu Izadory Weiss, zaś Marek Weiss niedawno oficjalnie ogłosił rezygnację z nazwy Bałtycki Teatr Tańca.

Przyglądamy się zmianom w Operze Bałtyckiej.

Od początku wiadomo było, że konkurs na nowego dyrektora, który przeprowadzono w styczniu tego roku, wyłoni nie tylko sternika najwyżej dotowanego teatru w Trójmieście, ale też dalszy model funkcjonowania Opery Bałtyckiej. Wybór dotychczasowej linii programowo-repertuarowej oznaczał zdecydowaną dominację spektakli dyrektorskiego duetu: Marka i Izadory Weiss. Spektakle innych twórców niedługo po premierze skazane były zazwyczaj na szybkie zejście z afisza. Zmiana dyrektora niosła za sobą decyzję o zmianie wizji prowadzenia Opery Bałtyckiej, w tym otwarcia na operetkę czy balet, dla których w trakcie dyrekcji Weissa nie było w Operze miejsca (balet poza epizodycznymi pokazami gościnnymi podziwiać można było tylko podczas Ogólnopolskiego Konkursu Tańca im. Wojciecha Wiesiołłowskiego).

Nieoczekiwana nominacja Warcisława Kunca na dyrektora Opery zapowiadała istotne zmiany charakteru tej placówki. Wedle założeń nowego dyrektora ma być ona bardziej otwarta na przedsięwzięcia lżejsze, skierowane do szerszego grona odbiorców. Do Opery wrócić ma również nietolerowany przez państwa Weiss balet. Z kolei teatr tańca, proponowany przez tancerzy zespołu BTT, nie spełnia oczekiwań jako zespół baletowy, bo część artystów BTT nigdy nie miała z baletem nic wspólnego.

- Teatr Izadory Weiss nie do końca mieści się w wizji Warcisława Kunca, więc nie może funkcjonować przy Operze Bałtyckiej, do której wraca balet, prowadzony przez Wojciecha Warszawskiego – potwierdza Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. – Dyrektor Marek Weiss przedstawił kalkulację, z której wynika, że koszty osobowe utrzymania Bałtyckiego Teatru Tańca wyniosą 2 mln złotych rocznie (bez kosztów rzeczowych!). To kwota, której ani marszałek, ani prezydent Gdańska nie mają. Muszę jednak z przykrością dodać, że u państwa Weiss nie widać było determinacji, by utrzymać zespół w Trójmieście. Gdy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaproponowało mecenat nad trzema zespołami teatru tańca, w tym nad teatrem Izadory Weiss, który miał działać przy Warszawskiej Operze Kameralnej, oferta ta wydała się dobrym rozwiązaniem dla wszystkich. Ministerstwo po zmianie dyrektora departamentu narodowych instytucji kultury wycofało się jednak z tej propozycji, na co przecież nie mamy i nie mieliśmy wpływu.

Z naszych ustaleń wynika, że ewentualna współpraca między nowym dyrektorem a Izadorą Weiss była od początku wykluczona przez obydwie strony. Marek Weiss chciał jednak, by Bałtycki Teatr Tańca na pożegnanie z Operą udał się w sierpniu na tournée po Chinach (gdzie pokazać miał “Sen nocy letniej” i “Burzę”), a w listopadzie skorzystał z zaproszenia do Sankt Petersburga na Diaghilev.P.S. International Festival of Arts. Dlatego zależało mu na tym, by zespół Izadory działał w Operze Bałtyckiej przynajmniej do listopada. Ostatecznie na takie rozwiązanie nie wyrażono zgody i zespół do Chin nie poleciał. Dlatego też Marek Weiss jeszcze w lipcu oficjalnie poinformował o rezygnacji z dotychczasowej nazwy zespołu tanecznego.

“Najbardziej szkoda mi Bałtyckiego Teatru Tańca, który stał się zjawiskiem nie tylko w skali Trójmiasta. Musiałem podjąć decyzję o likwidacji tej nazwy, a więc i tej marki, jaką Izadora Weiss podbiła publiczność w Gdańsku i wielu innych miastach, również za granicami kraju. Zespół tancerzy będzie funkcjonował dalej jako balet Opery Bałtyckiej zgodnie z wolą nowego dyrektora” – pisał na swoim blogu Marek Weiss.

Przyszłość teatru Izadory Weiss jest dziś nieznana. Wciąż nie ma on zapewnionych źródeł finansowania, choć dostaje zaproszenia na festiwale. Niemal na pewno nie będzie też już związany z Trójmiastem, bo nie ma w Trójmieście instytucji, która byłaby skłonna przyjąć zespół Izadory Weiss, a tylko wtedy byłaby szansa na dofinansowanie ze środków miejskich czy wojewódzkich.

- Ne wykluczamy jednak dalszego wspierania teatru Izadory Weiss w innej formule. Jesteśmy zdania, podobnie jak prezydent Adamowicz, że najpierw państwo Weiss powinni stworzyć odpowiednie struktury prawne dla swojej działalności (na przykład założyć fundację lub stowarzyszenie) i znaleźć nową siedzibę w Trójmieście. Wtedy możemy szukać sposobu na wsparcie dla tego zespołu. Rozmawialiśmy na ten temat zaraz po rozstrzygnięciu konkursu, ale niestety, jak dzisiaj widać, bez rezultatu – dodaje Władysław Zawistowski.

Powstający na nowo zespół baletu Opery Bałtyckiej, kierowany przez byłego tancerza Teatru Wielkiego w Warszawie, Wojciecha Warszawskiego, ma zaplanowaną audycję na 5 września. Według naszych informacji zainteresowani są nim także tancerze pracujący dotąd z Izadorą Weiss. Wiadomo już, że pierwszą premierą Opery Bałtyckiej w sezonie 2016/2017 będzie “Cyganeria” Giacomo Pucciniego w reżyserii Karen Stone.

***

Kim są nowi szefowie Opery Bałtyckiej?

Warcisław Kunc to dyrygent, absolwent Wydziału Dyrygentury Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Absolwent podyplomowych studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim w zakresie prawa autorskiego, wydawniczego i prasowego. W 2008 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego sztuki muzycznej w dyscyplinie artystycznej dyrygentura. W sezonie w 1989/90 był dyrygentem Opery Wrocławskiej. W latach 1990-1993 był dyrektorem naczelnym i artystycznym Toruńskiej Orkiestry Kameralnej. W latach 1992-2004 sprawował stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego Opery i Operetki w Szczecinie, był również ponownie dyrektorem naczelnym tej placówki w latach 2007-2011. Jako pedagog związany z bydgoską Akademią Muzyczną (lata 1993-1999 i 2003-2005) oraz poznańską Akademią Muzyczną, filią w Szczecinie (w 2012 r. został profesorem sztuk muzycznych w specjalności dyrygentura, zaś w 2013 r. objął tam stanowisko Kierownika Katedry Dyrygentury Symfonicznej i Operowej). W 2014 roku był dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Łodzi.

Wojciech Warszawski jest absolwentem Państwowej Szkoły Baletowej w Warszawie z 1982 roku, był uczniem Zygmunta Sidły. Bezpośrednio po szkole został zaangażowany do zespołu Teatru Wielkiego, a w 1988 roku został solistą baletu. W dorobku artysty znalazły się takie partie, jak: Rotbart i Taniec hiszpański w “Jeziorze łabędzim”, Hilarion w “Giselle”, Drosselmeyer w “Dziadku do orzechów”, Espada w “Don Kichocie” i Wdowa Simone w “Córce źle strzeżonej”. Występował w divertissement z Napoli Bournonville’a i w “Śpiącej królewnie” Gusiewa. Z sukcesem wykonywał partie w baletach współczesnych: Adama w “After Eden” Johna Butlera, Tytusa w “Muzach Chopina” w choreografii Wołk-Karaczewskiego, Putyfara w “Legendzie o Józefie” w wersji Wesołowskiego oraz Księcia Griemina w “Onieginie” Cranko. W operze “Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego kreował niemą rolę Maski. Tańczył gościnnie na scenach włoskich z zespołem wybitnej rzymskiej baleriny Margherity Parrilli; partnerował jej jako Don José w “Carmen-suicie” w choreografii Alberta Alonso. Występował z baletem warszawskim nie tylko w siedzibie i na scenach krajowych, ale także w Argentynie, Austrii, Belgii, Brazylii, Danii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Kanadzie, na Tajwanie i w Wielkiej Brytanii. W 2009 roku zakończył karierę sceniczną i podjął pracę choreograficzną. Wspólnie z Iwoną Runowską-Badurek zrealizował “Kopciuszka” Siergieja Prokofiewa z zespołem baletowym Opery Nova w Bydgoszczy.

“Zmiany w Operze Bałtyckiej. Nowy sezon bez BTT, ale z zespołem baletu”
Łukasz Rudziński

Rzeszów. Jacek Popławski nowym dyrektorem Teatru Maska

(Opublikowano 25 sierpnia 2016 )
Rozpoczynający się we wrześniu nowy sezon teatralny zespół Maski powita z nowym zapałem do pracy i nowym dyrektorem artystycznym. W wyniku konkursu został nim Jacek Popławski – aktor i reżyser teatralny, od wielu lat związany ze Śląskim Teatrem Lalki i Aktora Ateneum.
To właśnie jemu po wysłuchaniu wszystkich kandydatów komisja konkursowa postanowiła powierzyć artystyczne stery teatru. Jacek Popławski zamierza postawić na TEATR WRAŻLIWY i UWAŻNY. Choć dyrektorem artystycznym teatru zostanie oficjalnie od września, nie jest w teatrze przy Mickiewicza osobą nieznaną. To w Masce stawiał swoje pierwsze kroki na scenie po skończeniu szkoły teatralnej i był z nią związany do 2004 roku. Na deskach Maski przygotował pierwszy spektakl w swojej reżyserii (“Dzikie łabędzie”, premiera marzec 2004).

Jaka będzie Maska pod artystycznymi rządami Jacka Popławskiego? Witając go z radością ponownie w swoim gronie, mamy nadzieję, że fascynująca, ważna i inspirująca zarówno dla widzów, jak i zespołu teatru i współpracujących z nią twórców.

Jacek Popławski – absolwent PWST w Krakowie Filia we Wrocławiu, w latach 2002-2004 aktor-lalkarz w Teatrze Maska w Rzeszowie, od 2004 roku aktor Śląskiego Teatru Lalki i Aktora Ateneum w Katowicach. Reżyser teatralny (spektakle w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie, Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, Śląskim Teatrze Lalki i Aktora “Ateneum” i Teatrze Ptak). W 2009 ukończył podyplomowe studia menadżerów kultury w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. W październiku 2015 roku odznaczony Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Od września 2016 dyrektor artystyczny Teatru Maska w Rzeszowie.

Wrocław. Cezary Morawski nowym dyrektorem Teatru Polskiego

(Opublikowano 25 sierpnia 2016 )

Cezary Morawski został dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu – taką decyzję podjęła w poniedziałek wieczorem komisja konkursowa. Wybór oprotestowali Krystian Lupa i Piotr Rudzki.

«Krystian Lupa, który reprezentował Związek Artystów Scen Polskich, i Piotr Rudzki, kierownik literacki Polskiego oraz przedstawiciel związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, wyszli z sali przed zakończeniem obrad, tuż po głosowaniu. – Mamy z dawna oczekiwanego kandydata – ironizował z gorzką nutą w głosie Krystian Lupa. – Jak on się nazywa? A, Morawski.

Obaj nie podpisali się pod decyzją komisji konkursowej. – Nie zgadzam się na tak nieuczciwy konkurs – powiedział nam Lupa. – To wszystko było grubymi nićmi szyte. Nie powiem więcej, żeby nie jątrzyć, ale mam wrażenie, że to jest gest niszczenia tego teatru.

Wiadomo, że za Morawskim głosowało sześciu członków komisji, za Danielem Przastkiem, politologiem i dramaturgiem – trzech. Zasadnicze znaczenie mogły mieć naciski ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które zarzucało Krzysztofowi Mieszkowskiemu, obecnemu dyrektorowi Polskiego, niegospodarność i groziło wstrzymaniem dotacji w razie utrzymania go na dyrektorskim stanowisku. Zgodnie ze statutem teatru minister musi zaaprobować nie tylko nazwisko dyrektora naczelnego (tego stanowiska dotyczył konkurs), ale też jego zastępcy do spraw artystycznych.

Ogromną rolę odegrało też wyrażane publicznie przez wicemarszałka Tadeusza Samborskiego poparcie dla Morawskiego. Kilku kandydatów po przesłuchaniu nie kryło wrażenia, że rozmowa z komisją to tylko formalność, bo wynik konkursu jest przesądzony.

Krzysztof Mieszkowski decyzję komisji przyjął ze spokojem. – Gdyby Cezary Morawski wygrał w uczciwym konkursie, z przyjemnością bym mu pogratulował. Ale to, z czym mamy do czynienia, jest karykaturą transparentności, procedurą totalnie zmanipulowaną przez marszałka Samborskiego. Mogę mieć tylko nadzieję, że nowy dyrektor nie zaprzepaści naszej dziesięcioletniej pracy.

Samborski nie zasiadał w komisji – urząd marszałkowski reprezentowali Wanda Gołębiowska, Jarosław Perduta i Janusz Marszałek. Ten ostatni, przewodniczący komisji kultury, nauki i edukacji sejmiku województwa, odpiera te zarzuty. – My głosowaliśmy zgodnie z prawem, a jeśli pan Krystian Lupa głosował nieuczciwie, to jego sprawa – mówił po zakończeniu obrad. – Teraz rolą pracowników teatru jest deklaracja współpracy z nowym dyrektorem. W ten sposób pokażą, że dobro teatru leży im na sercu.

Cezary Morawski podczas przesłuchania z uznaniem opowiadał o spektaklach Polskiego, w tym o “Poczekalni.0″ Krystiana Lupy i o aktorach tej sceny. Deklarował wolę współpracy z całym zespołem, zaznaczając, że jako dyrektor nie zamierza rezygnować ze Sceny na Świebodzkim. W swojej aplikacji miał napisać, że obejmie dyrekcję, jeśli zadłużenie sceny zostanie anulowane (w tej chwili wynosi ok. 1,2 mln zł). Stanowczo też odpierał zarzuty związane ze sprawą sprzed lat, kiedy przez niewłaściwe decyzje inwestycyjne naraził na milionowe straty fundusz ZASP-u.

Sytuacja Teatru Polskiego powoduje exodus aktorów – po Bartoszu Porczyku, który rozwiązał umowę z teatrem, opuszczają wrocławską scenę Marcin Pempuś (“Tęczowa Trybuna 2012″, “Courtney Love”), który przechodzi do warszawskiego Teatru Studio, i Paweł Smagała (“Burza”, “Śmierć i dziewczyna”), którego będziemy oglądać na scenie TR Warszawa. – To niepojęte dla nas wszystkich, że można tak niedorzecznie łatwo przekreślić dziesięcioletnią pracę całego sztabu ludzi, który ciężko harował na sukces tego teatru – mówi Porczyk. – Chciałbym, żeby urzędnicy zrozumieli, że dla nas to nie jest zabawa, hobby, ale całe życie. Teatr to jedyne, co mamy, oddaliśmy się mu w pełni. Przez lata Polska zazdrościła nam sukcesów. To była zasługa Krzysztofa Mieszkowskiego. Dzięki niemu Polski jest dziś miejscem, z którego jestem dumny i które z żalem i smutkiem opuszczam. Pozostaje nadzieja, że nowy dyrektor zechce w porozumieniu z zespołem kontynuować wizję Krzysztofa.

Cezary Morawski nie chciał komentować decyzji komisji konkursowej. – Do momentu, kiedy nie stanie się ostateczna, nie będę też rozmawiał o planach związanych z teatrem – powiedział nam. – Będę o nich mówił, kiedy zatwierdzi ją zarząd województwa.

Prawdopodobnie stanie się to na środowym posiedzeniu. Członkowie zarządu musieliby znaleźć rażące uchybienia w procedurze konkursowej, żeby zawetować decyzję komisji.»

“Nowy dyrektor Teatru Polskiego wybrany. Morawski zastąpi Mieszkowskiego”
Magda Piekarska
Gazeta Wyborcza – Wrocław online

Kultura za trzy grosze

(Opublikowano 16 sierpnia 2016 )
O wyższości księgowości nad sztuką – czy można w tym haśle zamknąć istotę dyskusji o wyborze dyrektora dla Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi? – pisze Łukasz Kaczyński w Teatrze.
Zamknąć rozmowę – bo przecież to nie jest odosobniony przypadek. Podobnie postępują władze Warszawy, stając w sporze wokół Teatru Studio po stronie dyrektora-menedżera (notabene w obu samorządach rządzi ta sama partia). Różna jest sytuacja obu scen i tło decyzji – obie wpisują się w neoliberalny koncept rządzenia kulturą. Przypadek łódzki dotyka jednak szerszych zagadnień, dochodzi tu do zdarzeń bez precedensu. Samorząd szukając dyrektora instytucji artystycznej, ma prawo sam określić kryteria. Dobrze, gdyby brał pod uwagę tożsamość i tradycję instytucji, jej miejsce i rolę w tworzeniu kultury lokalnej i ponadlokalnej, a także rozwój zespołu artystycznego. Ignorujący wiele z tych przesłanek wybór łódzkiego magistratu – skupienie się na kryteriach menedżersko-zarządczych, bagatelizowanie artystycznych (przy uprzednim wskazaniu swojego kandydata o takich kompetencjach) – niepokoi.

Niepokoi zwłaszcza na tle lokalnej “polityki kulturalnej” – tej już prowadzonej i tej dopiero projektowanej. Charakter tej ostatniej może zwiastować § 1.3.4 regulaminu konkursu na dyrektora teatru, który każe kandydatom opracować “koncepcję organizacyjną działalności [...] uwzględniającą kierunki i harmonogram zmian w strukturze organizacyjnej instytucji służących racjonalizacji kosztów administracji i obsługi instytucji”. Taki sam zapis znalazł się wcześniej w konkursach na dyrektorów łódzkich domów kultury. Wymuszanie na przyszłym dyrektorze zobowiązania do cięć w budżecie jest osobliwe, szczególnie wobec niedoprecyzowania, na jakie zmiany samorząd liczy i czemu – poza oszczędnościami – cięcia mają służyć. Te praktyki magistratu krytycznie oceniono w majowym liście otwartym skierowanym do prezydent miasta, Hanny Zdanowskiej, przez czołowych przedstawicieli polskiego środowiska teatralnego.

Ile teatr może czekać?

Nie da się inaczej niż krytycznie ocenić opieszałości w powołaniu nowego dyrektora Teatru Nowego w Łodzi.

Spróbujmy zrekonstruować wydarzenia. Zdzisław Jaskuła, dyrektor wybrany w konkursie w 2010 roku, zmarł 24 października 2015 roku. Od tego momentu do lutego 2016 magistrat nie podjął realnych działań. To znaczy – nie podjął oficjalnie. Wobec ciszy na środowiskowej giełdzie zaczęły się pojawiać nazwiska m.in. obecnych i byłych dyrektorów-reżyserów, lecz jak powiedział jeden z nich: “do przedstawienia poważnej wizji dla teatru skłaniałaby tylko poważna oferta”.

Dopiero luty przyniósł zmianę frontu. Kandydatem władz, początkowo nie przedstawionym oficjalnie, okazał się Krzysztof Dudek, chwilę wcześniej dyrektor Narodowego Centrum Kultury. Jego związki z polityką (członkostwo w PiS, później w PO) nie są sednem sprawy i może byłyby nieważne, nawet przy braku teatralnego doświadczenia, gdyby nie chodziło o człowieka, który mocno wspierał kampanię wyborczą urzędującej prezydent miasta.

Nawet jeśli intencje władz były dobre, to one same “spaliły” kandydata – polityczne tło zawsze naznaczy kadencję takiego dyrektora i zrodzi pytania (co na przykład z autonomią instytucji?). Ale wysłano też inny komunikat – wyższe stanowiska nie są tak łatwo dostępne, co jest sprzeczne z wcześniejszymi deklaracjami zatrzymywania odpływu wartościowych łodzian oraz przyciągania twórców. Że to nic nowego? Może, ale to rozczarowujące w przypadku partii, która chciała wyznaczać standardy, atakując w kampanii wyborczej w 2010 roku poprzedniego prezydenta, Jerzego Kropiwnickiego, za ręczne sterowanie teatrem (co Teatr Nowy boleśnie odczuł dwukrotnie – w 2003 i 2009 roku). Paradoksalnie, działania poprzedniej ekipy, prowadzone niejako z otwartą przyłbicą, zastąpiły działania podobne, chowane za parawan z przepisów prawa.

Czekanie na ruchy magistratu (który na przykład dopiero w grudniu na p.o. dyrektora powołał zastępcę Jaskuły, Kamila Retkiewicza) raczej nie konsolidowało zespołu, a może i nieco uśpiło. Zespół nie zmobilizował się do solidarnego szukania własnego mocnego kandydata. W kwietniu odbyło się spotkanie z Dudkiem. Opinie są zgodne, że im gorzej przez swą surowość odbierana była nowa dyrektor Wydziału, Dagmara Śmigielska, tym lepiej wypadał Krzysztof Dudek, deklarujący dialog i zrobienie z Nowego “teatru środka”.

Suwerenny zespół

Model przyjęty przez Jaskułę, szukanie nowych form wyrazu, nie zawsze gwarantował, że spektakle mocno “chodziły”, ale właśnie taki Nowy do rangi “instytucji flagowej” miasta podniosła poprzednia wiceprezydent Agnieszka Nowak (odwołana z funkcji w marcu 2015). Władze twierdzą, forsując menedżera i “teatr środka”, że deklaracja ta wciąż obowiązuje. Ale jeśli w zespole przeważać zaczęła chęć grania i zarabiania – magistrat wyczuł ją. Zwłaszcza że największa dramatyczna scena Łodzi, Teatr im. Stefana Jaracza, pod kierunkiem nowego szefa artystycznego, Sebastiana Majewskiego, skręca w stronę eksperymentu.

Cały czas trwała intensywna “praca” nad zespołem. Bo gdy dyrektor Wydziału Kultury mówi w wywiadzie radiowym, że są w teatrze “obszary, które wymagają naprawy i usprawnienia”, że “było spotkanie z załogą, która też dała zielone światło [Dudkowi]“, który “zjednał sobie zespół”, to tym samym szachuje niezjednaną część zespołu. Ma też swoje plusy wizerunkowe pozwolenie, by to zespół ustalił między sobą, w głosowaniu, kandydatów na szefa artystycznego. Oficjalna wersja dyrektor Śmigielskiej: Olaf Lubaszenko (najczęściej wymieniane nazwisko) wygrał w “minicastingu” zespołu. Nieoficjalnie kandydat wskazywany przez władze miasta wskazany przez zespół, ale obok kilku innych nazwisk. Dziwi pomysł Wydziału na kandydata o niedużym dorobku teatralnym, do tego tak różnym od tradycji i linii Nowego. Ale gdyby Lubaszenko nie podołał, to wiadomo, co usłyszymy: to nie wina urzędu i dyrektora – zespół go wybrał.

Menedżer czy artysta?

Konkurs w Nowym to przyczynek do dyskusji o modelach organizowania kultury. Można, odrzucając domniemane motywacje polityczne decyzji ministra Glińskiego o braku zgody na powołanie Krzysztofa Dudka bez konkursu, widzieć sprawę także w ten sposób, że minister kultury może zwyczajnie nie akceptować idei dyrektora-menedżera. Organizując konkurs, samorząd ustala kryteria konkursu po swojemu i nie musi zważać na uwagi MKiDN czy środowiska, może zbyć krytykę.

Władze Łodzi uparły się przy menedżerze i tak też rozpisały konkurs. Jednak określając surowe wymagania (7 lat doświadczenia w pracy w kulturze i 5 lat stażu na kierowniczym stanowisku) zawęziły grono kandydatów (m.in. o zastępcę Jaskuły). “Chcemy znaleźć najlepszego kandydata” – tłumaczył odpowiedzialny dziś za kulturę wiceprezydent Krzysztof Piątkowski. Czy w przypadku teatru o trudnej przeszłości, w trudnym mieście, ograniczenie liczby możliwych koncepcji działania to na pewno wyraz troski?

Ostatecznie w konkursie złożono tylko trzy oferty, ale jeden kandydat wycofał się. Tymczasem w krakowskim “Słowaku” było dziewięciu kandydatów, w białostockim Dramatycznym szesnastu.

Zwrot iwentowy

Kontekstem dla decyzji łódzkich władz, podejmowanych z niezwykłą pewnością i przekonaniem o ich trafności, jest rozpoczęty jesienią 2015 i już uświadomiony przez środowisko “zwrot iwentowy”.

Proces ten ma trzy podstawowe filary. Zaczął się on od dwóch decyzji: sprowadzenia festiwalu Transatlantyk i powołania Łódzkiego Centrum Wydarzeń – nowej instytucji kultury z budżetem na 2016 rok równym dotacjom dla siedmiu domów kultury (ponad 10 mln zł). Towarzyszył temu sprzeciw części środowiska czy publicznie wyrażane obawy organizatorów festiwali.

Dając Transatlantykowi aż 13,5 mln zł na cztery edycje, władze poszły w poprzek oczekiwań środowiska (i przyjętej w 2011 roku przez ekipę prezydent Zdanowskiej “Polityce Rozwoju Kultury do 2020″). Władze zarzuciły obraną wcześniej strategię rezygnacji ze zbyt kosztowanych, wielkich imprez-iwentów na rzecz większego wsparcia działań w trudnych środowiskach i tzw. rewitalizacji społecznej. Zaproszenia dla imprezy Jana A.P. Kaczmarka były już tylko potwierdzeniem nowego kierunku. Już rok wcześniej o połowę, do 300 tys. zł, obcięto pulę konkursu dla mniejszych wydarzeń (i ten poziom utrzymano). Regularnie obcinany jest też budżet konkursu na wsparcie wydawnictw o Łodzi (z 270 do 57 tys. zł), kuleje zakup muzealiów.

Natomiast ŁCW najwięcej uwagi skupiło, gdy zdublowało festiwal murali, od lat z powodzeniem robiony przez Fundację Urban Forms. Zbiegło się to ze zmniejszeniem dotacji Wydziału Kultury dla FUF i jednoczesną deklaracją szefowej ŁCW, że pomysły na imprezy mogą być powielane. Pojawienie się ŁCW dezintegruje budowany przez kilka lat przejrzysty system

konkursowy. O przyznaniu przez ŁCW dofinansowania nie decyduje złożona z urzędników i ekspertów środowiska komisja, jak w konkursach grantowych, ale dyrektor z pracownikiem odpowiedzialnym za daną branżę. Oczywiście, jeśli uznamy, że ośrodek decyzyjny jest w ŁCW. Ostatni, trzeci filar zwrotu to działający w dawnej elektrociepłowni (zmodernizowanej za blisko ćwierć miliarda złotych) kompleks EC1 Miasto Kultury, w którym funkcjonować mają Centrum Nauki i Techniki i Narodowe Centrum Kultury Filmowej. Resort kultury współfinansuje działalność NCKF (2 mln zł), zatem koszty molocha, rosnące wraz z nim (od 11 mln zł teraz do 40 mln zł w 2020 roku) spoczywają na samorządzie.

EC1 i Transatlantyk łączy do tego łatwość, z jaką mogą wchłonąć inne przedsięwzięcia i pomysły. Miejsce w EC1 oferowano nawet małżeństwu Tryznów i ich Muzeum Książki Artystycznej, po niedawnej, nieudanej próbie usunięcia z wieloletniej siedziby. Festiwal Transatlantyk ma zaś w całorocznym cyklu współpracować z instytucjami kultury i już rozdaje granty dla animatorów kultury.

Czy cała kultura zacznie krążyć teraz wokół EC1? Czy “stara” kultura ma się składać na “nową”?

Racjonalizacja kosztów

Te obawy powróciły, gdy w rozpisanym dla domów kultury konkursie pojawił się wspominany zapis zobowiązujący kandydatów do “racjonalizacji kosztów”. Oficjalnie magistrat tłumaczył konkurs chęcią poznania nowych pomysłów i zamianą umów z dyrektorami – z czasu nieokreślonego na wymagany przez ustawę czas określony (wcześniej takie umowy podpisano bez konkursu z dyrektorami teatrów Powszechnego, Muzycznego i Arlekina).

Program oszczędnościowy miał już swoje preludium – jesienią 2015 roku władze namawiały ówczesnych dyrektorów do przeniesienia m.in. księgowości i części obsługi instytucji do tzw. Centrum Usług Wspólnych, co miało dać “jakieś” oszczędności. Zdaniem pracowników domów kultury to rozwiązanie oderwane od realiów codziennej pracy i większość dyrektorów nie przystała na nie. Temat ucichł, ale w marcu rozpisano konkurs.

Dyskusyjny zapis w regulaminie konkursów magistrat tłumaczy potrzebą “profesjonalizacji kadr”, “wdrażaniem innowacyjnych i efektywnych modeli organizacji kultury” i zarządzania, które “wymagają od instytucji budowania oferty programowej w oparciu o efektywne wykorzystanie zasobów, rozpoznanie oczekiwań odbiorcy oraz powiązanie strategii działania instytucji z działaniami promocyjnymi”. Twierdzi też, że nie oczekuje konkretnych kwot oszczędności, ale “przeznaczania wygospodarowanych w ten sposób środków na działania merytoryczne”. Wybrani dla części domów nowi dyrektorzy już ujawnili swoje propozycje “racjonalizacji”.

Zamiast sprawiać wrażenie profesjonalizmu, żargon komunikatów podkreśla brak konkretów. Przypomina język, może jest nawet jego parodią, jakim na kolejnych kongresach kultury mówiono o konieczności jej parametryzowania, wyliczano, jaką część PKB generuje (wielu “luminarzy” – choćby Paweł Potoroczyn – wycofuje się już częściowo z tej retoryki). Kongresy te mogły łudzić neoliberalnych lub poszukujących oszczędności samorządowców, że opieka nad instytucjami kultury nie różni się od zarządzania spółkami komunalnymi. Ważne, by budżet się spinał i “działo się”. Twórczego ducha i autentyzm mogą zastąpić sieć zależności i klientyzm.

Regionalny Kongres Kultury odbył się w Łodzi w 2011 roku. Można go oceniać różnie, ale jego efektem była “Polityka Rozwoju Kultury 2020+”. Jeśli nawet taki dokument uznać za pewien kaganiec nałożony na władzę, cóż po nim, gdy nie ma społecznego ciała, które m.in. czuwa nad jego przestrzeganiem. Bez niego lokalni politycy nadal mogą po swojemu interpretować zapisy i na przykład omijanie konkursu, wskazanego jako preferowana forma wyboru dyrektora w ważnych instytucjach, tłumaczyć jako przejaw troski. Tak jak to czyni łódzki magistrat. Ten jednak, reagując na wspomniany list środowiska do władz – wysłany za późno, by mógł zatrzymać procedurę konkursową – mimochodem obnażył swoją na tym polu determinację. Przeboleć można próbę dyskredytowania wiedzy sygnatariuszy na temat sytuacji w Nowym, ale powadze urzędu nie przystoi próba tworzenia złej atmosfery wokół teatru i zmarłego dyrektora Jaskuły – bez odwołania do danych, a tylko na podstawie niejasnych sugestii o wynikach audytu z minionego roku (z którego wystąpienie pokontrolne trafiło do teatru dopiero w lutym). Przedstawiając tezy w rodzaju: “Nie twierdzę, że [w teatrze] jest źle, ale z całą pewnością należałoby sporo poprawić”, wiceprezydent umacnia fałszywą, opartą na stereotypie opozycję między artystą a dobrym organizatorem i powiela przekonanie, że remedium na wszystko jest menedżer.

Dwa interesy

Od czasu wygranych zeszłorocznych wyborów prezydenckich widać, że łódzka kultura przechodzi pod bezpośrednie kompetencje Hanny Zdanowskiej i jej gabinetu. Prezydent coraz częściej bywa na bardziej masowych imprezach, firmuje kolejne decyzje, formułuje sądy na temat kultury, a ostatnio częściowo wpłynęła na obsadę stanowiska dyrektora jednego z domów kultury. Nie wiadomo, jaki w tym wszystkim margines decyzji ma Wydział Kultury. Ale znaczący dla jego pozycji jest fakt, że przez pięć lat kierowały nim cztery osoby. “Czy prezydent ma prawo mieć swoją wizję teatru? Jako osoba prywatna tak, jako urzędnik – nie. Władza samorządowa kieruje się własnymi motywami, które zwykle nie są zbieżne z wyzwaniami kultury” – tak pierwsza po 1989 roku minister kultury Izabella Cywińska komentowała ręczne sterowanie Nowym przez prezydenta Kropiwnickiego. To ważne memento dla lokalnych władz, a już zdecydowanie dla władz Łodzi, brzmi szczególnie, gdy znów do rangi eksperta od kultury podnoszony jest krytykowany przez środowisko profesor Jerzy Hausner, który właśnie przedstawił zamówiony przez stołeczne władze dokument wskazujący, że niektóre teatry powinny “skupiać się na innych zadaniach niż produkcja, promocja i upowszechnianie spektakli”, sugerujący rozbijanie stałych zespołów, bo taki model “na specyficznym rynku warszawskim wydaje się być korzystniejszy z punktu widzenia elastyczności zarządzania”.

Brzmi szczególnie, bo nagle neoliberalne władze lokalne zbliżają się swymi działaniami do tych konserwatystów, którymi kieruje sentyment do “starego dobrego teatru”. Zapewne nie jest to takie proste, ale na poziomie podstawowym chodzi o to samo. O teatr “poczciwy” i “ładny”, o którym się nie dyskutuje, a który wabi do kas, czyli lepiej stara się samofinansować.

A przecież wiadomo, że miasta stają się atrakcyjne, gdy naturalnie stają się ośrodkiem myśli i sztuki autentycznej, a nie gdy życie kulturalne poddane jest chłodnej kalkulacji, modnym hasłom i rocznicowym tematom. Władze Łodzi zapowiedziały tymczasem przygotowanie kolejnej strategii, tym razem nie rozwoju kultury w mieście, ale rozwoju miasta przez kulturę. Bo w tym rozumieniu kultura zawsze musi czemuś służyć.

“Kultura za trzy grosze”
Łukasz Kaczyński

Toruń. Zbigniew Lisowski nadal dyrektorem Baja

(Opublikowano 16 sierpnia 2016 )
Zbigniew Lisowski przez następne pięć lat pokieruje Bajem Pomorskim. Zwyciężył w konkursie ogłoszonym przez toruński magistrat.
«Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej z końca 2014 roku mówi, że dyrektorów instytucji kultury wyłania się w publicznym konkursie. Ale aby uniknąć sytuacji, że wszystkie placówki artystyczne w mieście jednocześnie szukają nowych władz, prezydent Torunia w kilku przypadkach podpisał kilkuletnie kontrakty dotychczasowymi dyrektorami. Na stanowiskach na razie pozostawił szefów Dworu Artusa, Młyna Wiedzy, Muzeum Okręgowego, Toruńskiej Agendy Kulturalnej i Centrum Kultury Zamek Krzyżacki. W przypadku Centrum Sztuki Współczesnej, Baja Pomorskiego i Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej ogłosił konkursy. I tak w grudniu 2015 szefem CSW został Wacław Kuczma.

W tym tygodniu Michał Zaleski podpisał pięcioletni kontrakt ze Zbigniewem Lisowskim. Pochodzący z Warszawy reżyser kieruje Bajem aż od 2003 roku – przeprowadził instytucję przez generalny remont budynku przy ul. Piernikarskiej 9. Deklaruje, że podtrzyma dotychczasowy nurt w teatrze, który łączy klasykę z najnowszą polską dramaturgią. – Będziemy nadal teatrem różnorodnym, pokazującym pełen przekrój tego, co dzieje się w kraju w najnowszej literaturze. Nie zabraknie u nas spektakli muzycznych. Przedstawiłem także plan przygotowania dużego widowiska w sali na Jordankach. Ponadto nadal Toruń będzie miejscem, które prezentuje dokonania młodych reżyserów i scenografów – opowiada dyrektor Baja.

Zwycięzca konkursu przedstawił pomysł realizacji parku multimedialnych rzeźb w ogrodzie teatru – koncepcję wstępnie zaakceptowali już konserwatorzy zabytków. Chce także nawiązać do teatru elżbietańskiego i przygotowywać spektakle edukacyjne.

Konkursowi towarzyszyły kontrowersje. Poważne zarzuty przeciwko Lisowskiemu kierował Związek Zawodowy Pracowników Teatru Baj Pomorski w Toruniu. Działacze twierdzili, że Lisowski działa niegospodarnie i na szkodę teatru, źle organizuje pracę instytucji. – Zbigniew Lisowski być może wyrasta ponad przeciętność, ale nie potrafi racjonalnie zarządzać ludźmi, komunikować im swoich oczekiwań i wsłuchiwać się w ich potrzeby, wszędzie węszy spisek jak despotyczny monarcha u schyłku swej władzy – czytamy w oświadczeniu, które związki przesłały mediom.

Działacze twierdzą, że dyrektor stracił kontakt z załogą. – Nie jestem tyranem – odpowiada Lisowski. – Wiem, że praca w teatrze wywołuje wiele emocji, ale rozmawiajmy, negocjujmy, spotkajmy się. Przykro mi słyszeć po 13 latach zarzuty, które moim zdaniem nie mają pokrycia w rzeczywistości. A sam konflikt rozpoczął się, kiedy wygrałem proces sądowy z jednym ze związkowców. Zmiany w organizacji, które wywołały dyskusje, były podyktowane sytuacją budżetową naszego teatru. Zrobię wszystko, aby poprawić relacje z pracownikami i związkiem zawodowym.

W tym roku magistrat zamierza jeszcze rozstrzygnąć konkurs na dyrektora Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej.»

“Zbigniew Lisowski będzie nadal dyrektorem Baja Pomorskiego”
Grzegorz Giedrys
Gazeta Wyborcza Toruń online